Swojego
synka pierwszy raz zamotałam, gdy miał 7 tygodni. Tremę miałam straszną i bałam
się o tę kruszynkę. Niesamowite jednak było uczucie, gdy miałam go tak blisko
siebie... Wytrzymał tylko moment i zaczął się wiercić. Wyjęłam go szybciutko, żeby
się nie zraził i choć było mi przykro, dałam mu czas. Stopniowo oswajał się z
motaniem, tuliliśmy się coraz dłużej:) Pamiętam, jak pierwszy raz wyszłam z nim
do wiejskiego sklepu. Wzrok mijających nas-bezcenny;) Na co dzień jednak
korzystaliśmy z chusty tylko w domu. Synek miał praktycznie codziennie taki
moment w ciągu dnia, gdy stawał się bardzo marudny-wtedy chusta działała cuda,
a ja miałam synka bliziutko i dwie wolne ręce.
Podczas
wyjazdu nad morze chusta okazała się niezastąpiona. Dzięki niej nie musieliśmy
codziennie ciągnąć wózka przez plażę. Doszliśmy do wprawy z wiązaniem, nawet mąż
przekonał się do noszenia w chuście. Wzruszający był również moment, gdy synek
pierwszy raz zasnął zamotany...
Potem
w chuście chodziliśmy również w innych miejscach, do których trudno wjechać
wózkiem.
A
dziś uczymy się motania na plecach, bo nasz mały urwis nie jest już taką
kruszynką ;-)
Huma
http://humahuppa.blogspot.com/
Na plecach i ja musze sie nauczyx, bo chusta zal sie przyznac - lezy w szafie odkad mlody osiagnal 10 kg bo juz plwcy mi wysiadaja.
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że warto!
UsuńDzieci i mamy w chustach zawsze mnie szalenie rozczulają.
OdpowiedzUsuńSama próbowałam i chusty i nosidła, ale i jedno i drugie mi nie służyło.
Jestem strasznie niska i jakbym się nie owiązała nigdy nie było mi wygodnie.
Tak więc pozostał wózek i ciepłe spojrzenia w kierunku zachustowanych ;)
Ja też do wysokich nie należę;-)
Usuńi jak idzie motanie na plecach? bo mój okruszek też już sporo waży, a poza tym on musi wszystko widzieć, nie tylko mamę:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj się nauczyliśmy i dziś testowaliśmy:) Dla mnie bomba! Mały też zadowolony, ale zobaczymy, jak to będzie na dłuższą metę:)
Usuń